Rejestracja
Forum Forum o sporcie Strona Główna
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj
Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  Forum Forum o sporcie Strona Główna » Piłka ręczna

Autor Wiadomość
KIBOL1922




Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7

PostWysłany: Pią 22:57, 02 Lut 2007 Back to top

Witam

Już w Niedziele wielki finał MŚ Niemcy-Polska.

Zwycięzca oprócz złotego medalu ma zapewniony awans na Olimpiadę w Pekinie.

Jak myślicie wygramy z Niemcami po raz drugi??

Zapraszam do wyrażania opinii.

Pozdrawiam Serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mishi
Administrator



Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:12, 02 Lut 2007 Back to top

HeY

Myślę, że jest realna szansa na wygranie tego finału. Pod warunkiem jednak, że sędziowie nie będą zbytnio ingerować w wynik meczy.

Jednakże będzie niezwykle trudno ograć gospodarza. Nasi piłkarze na pewno będą walczyć do upadłego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIBOL1922




Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7

PostWysłany: Pią 23:19, 02 Lut 2007 Back to top

Wielki rewanż piłkarzy ręcznych Polska - Niemcy za rok w Kaliszu?
Andrzej Grupa
2007-02-02, ostatnia aktualizacja 2007-02-02 09:56
Mecz mistrza świata z wicemistrzem miałby za rok uświetnić obchody 90-lecia piłki ręcznej w Polsce. Dyscypliny, której początki miały miejsce w Szczypiornie, dziś części Kalisza.
Szczypiorno dziś leży w granicach administracyjnych Kalisza - na początku XX w. było jednak miejscowością graniczną, tam znajdowała się komora celna pomiędzy Wielkim Księstwem Poznańskim a Królestwem Polskim. To tam powstał "Obóz Internowanych nr 5", do którego zsyłano jeńców, którzy nie chcieli składać przysięgi na wierność Niemiec. W 1917 r. do obozu trafili polscy legioniści - oni też odmówili złożenia takiej przysięgi. Żołnierzom doskwierała nuda - nie mieli co robić. Stąd wzięła się zabawa z piłką - może nie miała ona zbyt wiele wspólnego z obecnym szczypiorniakiem, ale były to początki tej dyscypliny na naszej ziemi. Dyscypliny, która została wymyślona pod koniec XIX w., a najwięcej udziału w jej propagowaniu mieli Duńczycy i Niemcy. To właśnie niemieccy wartownicy mieli nauczyć polskich żołnierzy w Szczypiornie podstawowych zasad gry. Stąd właśnie określenie "szczypiorniak", które jest synonimem piłki ręcznej.

W przyszłym roku będziemy obchodzić 90-lecie piłki ręcznej w Polsce. Z tej okazji planowane jest m.in. rozegranie towarzyskiego spotkania Polska - Niemcy, jak pokazują mistrzostwa świata, dwóch najlepszych ekip w tej dyscyplinie. - Zaczniemy rozmowy po mistrzostwach świata, bo trzeba też znaleźć odpowiedni termin. To przecież rok olimpijski - mówi prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Ręcznej Ewa Bąk, która jest też dyrektorem Wydziału Kultury Fizycznej i Sportu w poznańskim Urzędzie Miasta. - Taki mecz byłby idealnym uwieńczeniem rocznicy, to przecież Niemcy uczyli Polaków grać w piłkę ręczną - dodaje.

Gdzie taki mecz powinien się odbyć? Najlepiej w Kaliszu, bo przecież to stamtąd wziął się szczypiorniak. Tym bardziej że od kilku miesięcy to najstarsze polskie miasto może pochwalić się halą sportową o europejskim standardzie. - Oczywiście, jesteśmy zainteresowani, by przyłączyć się do obchodów tej rocznicy. Wkrótce w imieniu prezydenta Kalisza przekażemy odpowiednie pismo władzom Związku Piłki Ręcznej w Polsce i Wielkopolskiego Związku Piłki Ręcznej - mówi Mieczysław Marciniak, zastępca naczelnika Wydziału Kultury i Sztuki, Sportu i Turystyki Urzędu Miejskiego w Kaliszu.

W Kaliszu piłka ręczna nie ma się zbyt dobrze, tam króluje siatkówka. Winiary to przecież trzecia drużyna poprzedniego sezonu w ekstraklasie siatkarek i uczestnik Ligi Mistrzyń. Szczypiorniak lepiej rozwija się za to w sąsiednim Ostrowie Wlkp., z którego pochodzą bracia Marcin i Krzysztof Lijewscy czy Bartłomiej Jaszka, który też jest w szerokim składzie reprezentacji Polski. Ale Kalisz ma za to spory atut, którym jest hala Winiary Arena. - Nasza hala jest klimatyzowana, ma 3,5 tys. miejsc siedzących. Jesteśmy gotowi do zorganizowania takiego meczu - twierdzi Marciniak. W Kaliszu zaś pamiętają, że hala powstała m.in. dzięki dotacji, którą załatwił ówczesny szef Polskiej Konfederacji Sportu Andrzej Kraśnicki, dziś prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce. - Pan Kraśnicki był gościem honorowym podczas otwarcia tego obiektu. Dzięki jego staraniom obiekt został zakwalifikowany jako strategiczny dla rozwoju sportu i dzięki temu dostaliśmy dotację - tłumaczy Marciniak.

- Pomysł z organizacją meczu Polska - Niemcy w Kaliszu jest bardzo ciekawy. Na razie jest trochę za wcześnie, by tak daleko wybiegać w przyszłość, ale pierwsze rozmowy z prezesem Kraśnickim zapewne wkrótce przeprowadzimy - mówi dyr. Ewa Bąk.

Gazeta Wyborcza


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIBOL1922




Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7

PostWysłany: Pią 23:23, 02 Lut 2007 Back to top

15 miesięcy, czyli historia piłki ręcznej od Poznania do finału
Andrzej Grupa
2007-02-02, ostatnia aktualizacja 2007-02-02 21:52
Piętnaście miesięcy temu w Poznaniu polscy szczypiorniści zbuntowali się przeciwko władzom związku. Dzięki temu w niedzielę w Kolonii mogą po raz pierwszy w historii zostać mistrzami świata.
Koniec października 2005 r. Skandal w poznańskiej Arenie - na rozgrzewkę przed meczem z Norwegią polscy szczypiorniści wychodzą w koszulkach z napisami "Prezes Budziak i zarząd do dymisji" oraz "Pomóżcie nam". Następnego dnia Polacy grają jeszcze mecz z Danią, a po nim przekazują prasie list otwarty, w którym piszą m.in.: "Zwracamy się z prośbą o zainteresowanie się przez ministra sportu, prokuraturę i inne organy (...) sprawami uwidaczniającymi niekompetencję i uzasadnione przypuszczenie popełnienia przestępstwa przez niektórych członków Zarządu Związku Piłki Ręcznej w Polsce". Piłkarze ręczni mówią, że nie dostają premii za sukcesy, nie mają sprzętu do gry, nikt się nimi nie interesuje...

Koniec stycznia 2007 r. Polscy piłkarze ręczni wygrywają z kolejnymi światowymi potęgami i po raz pierwszy w historii awansują do finału mistrzostw świata. Już dziś są co najmniej wicemistrzami świata, a jeśli jutro w Kolonii po raz drugi pokonają Niemców na ich terenie - zdobędą złoty medal i przepustkę na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Pekinie.

Co się zmieniło przez 15 miesięcy, że nasi piłkarze ręczni z kopciuszka przemienili się w pięknego królewicza? Wiele zmienił Poznań. Międzynarodowy Turniej w poznańskiej Arenie w 2005 r. był bowiem zapalnikiem - po nim nastąpił wybuch.

Trener Bogdan Wenta przez lata grał w najlepszych ligach na świecie - hiszpańskiej i niemieckiej. Nie nawykł do takiej organizacyjnej prowizorki, jaka miała miejsce w Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Buntować zaczęli się zawodnicy, którzy również coraz liczniej przyjeżdżali na zgrupowania reprezentacji z zachodnich lig.

W Poznaniu szczypiorniści zaprotestowali, bo mieli dość takiego upadku. Ich protest wywołał prawdziwą rewolucję. Wkrótce doszło do zmian w zarządzie związku - nowym prezesem w miejsce Budziaka został poznaniak Andrzej Kraśnicki, który wcześniej był szefem Polskiej Konfederacji Sportu. W sprawach marketingowych pomaga mu m.in. prof. Bogdan Sojkin z Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, który w związku został wiceprezesem ds. marketingu.

Efekty przyszły szybko. Gdy w październiku 2006 r. nasza reprezentacja przyjechała do Wielkopolski na kolejny turniej, biało-czerwoni mieli już firmowy sprzęt, zapewnione odżywki i witaminy, mogli się skupić tylko na grze. Wtedy nie byli jeszcze tak świetni, jak teraz. Z Danią np. wówczas przegrali. - Cały czas robimy krok do tyłu. Brakuje nam dyscypliny. Taka jest mentalność tych zawodników, oni nie czują się zwycięzcami - mówił Wenta po meczu z drugą reprezentacją Danii. Meczu, który Polska przegrała 33:35, choć prowadziła nawet 17:10. Ale gdy następnego dnia Polacy w meczu z Norwegią ze stanu 13:22 zdołali na końcu doprowadzić do 31:29, Wenta stwierdził: - Dziś zespół pokazał, że może wygrać nawet z mistrzem świata. Wszystko tkwi w mentalności.

Przez trzy miesiące udało mu się sprawić, że nasi szczypiorniści mają mentalność zwycięzców, a w niedzielę mogą zostać mistrzami świata. A nam tym bardziej miło, że sporą rolę w tej drużynie odgrywają Wielkopolanie - pięciu zawodników w pierwszej drużynie, dwóch na zapleczu kadry, zapracowany w ostatnich dniach lekarz czy cały sztab działaczy, którzy odmienili polski szczypiorniak.

Gazeta Wyborcza


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mishi
Administrator



Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:35, 04 Lut 2007 Back to top

HeY

No niestety. Polska wicemistrzem świata. Powinno być zupełnie inaczej gdyby nie poprzeczki i słupki. Ale i tak wielkie brawa dla drużyny, zawodników i trenera za to, że doszli do finału.

Mam nadzieję, że za dwa lata to Polska będzie mogła założyć koronę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIBOL1922




Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7

PostWysłany: Pon 16:23, 05 Lut 2007 Back to top

Gratulacje dla Szczypiornistów!
05/02

KKS LECH POZNAŃ pragnie złożyć serdeczne gratulacje Reprezentacji Narodowej Piłki Ręcznej, za zdobycie tytułu Wicemistrza Świata podczas Mistrzostw Świata 2007 rozgrywanych w Niemczech. Gratulujemy efektownej i emocjonującej gry, która przez ostatnie dwa tygodnie rozpalała serca polskich kibiców. Wkład jaki wniosła Reprezentacja Piłki Ręcznej do polskiego sportu, zdobywając srebrny medal Mistrzostw Świata, jest nieoceniony.

Ja w imieniu kibiców KKS LECH POZNAŃ dołączam się do Gratulacji!.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIBOL1922




Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7

PostWysłany: Wto 16:10, 06 Lut 2007 Back to top

Bogdan Wenta: teraz będą nas szanować
Rozmawiał w Kolonii Andrzej Grupa
2007-02-06, ostatnia aktualizacja 2007-02-06 09:39
- Naszym sukcesem, oprócz medalu, bo to fantastyczna sprawa, jest też to, że teraz będzie się mówiło o Polsce jako o przeciwniku, a nie o Polsce jako o chłopcach do bicia - mówi trener reprezentacji polskich piłkarzy ręcznych Bogdan Wenta

Reprezentacja polskich piłkarzy ręcznych osiągnęła największy sukces w historii - zdobyła wicemistrzostwo świata. Ojcem tego sukcesu jest trener Bogda Wenta - były reprezentant Polski i Niemiec, który dwa lata temu zgromadził najlepszych polskich zawodników i szybko przekształcił ich w świetnie rozumiejącą się drużynę. W Niemczech Polacy byli największą sensacją - dwa lata temu w ogóle nie grali w mistrzostwach świata, a rok temu w Szwajcarii zajęli dopiero 10. miejsce w mistrzostwach Europy. Jaki jest kolejny cel reprezentacji Wenty? - Igrzyska w Pekinie - mówi szkoleniowiec, który jako reprezentant Niemiec grał w 2000 r. w Sydney. Teraz marzy o poprowadzeniu naszej kadry w Chinach.

Andrzej Grupa: Zawodnicy mówili, że do nich to srebro jeszcze nie dotarło. A do Pana już dotarło?

Bogdan Wenta: - Powoli dociera, choć jeszcze myślę o tym finale. Takie krótkie podsumowanie zrobiliśmy sobie na ławce - nie można wygrać meczu z takim zespołem jak Niemcy grając przy takiej skuteczności. Chłopcy walczyli, choć czasem bez głowy. Jesteśmy sportowcami, walczy się do końca. Najtrudniej jest przegrać, ale i to trzeba umieć.

Srebrne medale to olbrzymie osiągnięcie.

- To, że głowa państwa tu jest, świadczy chyba o tym, że mówi się o nas. Prezydent się bardzo fajnie, te słowa otuchy - doskonała sprawa. Nie każdego dnia można uścisnąć rękę prezydentowi państwa. Natomiast zdenerwowało mnie wygwizdanie prezydenta Kaczyńskiego przez kibiców. Mogę zrozumieć, że na mnie gwizdali. Ja tu nie jestem zbytnio lubiany, prowadzę klub ze wschodnich Niemiec, który jest rywalem miejscowego Gummersbach. Ale wygwizdanie głowy obcego państwa jest bardzo nie w porządku. Dolało jeszcze oliwy do ognia.

Z Niemcami przegraliście, bo...

- ...bo dziś byliśmy słabsi. Fazami graliśmy dobrze, fazami jednak popełnialiśmy sporo błędów, zwłaszcza jeśli chodzi o te przestrzelone rzuty w ataku. Za to zapłaciliśmy później rachunek. Emocje już trochę opadają, a ja jestem dumny z tych chłopaków. Pomiędzy miłością a nienawiścią jest tylko ostrze brzytwy, ale tak jak powiedziałem, ja ich kocham. To zaufanie, którym mnie obdarzyli, ja im chyba oddaję z nawiązką. I tak to będzie dalej.

Mamy niewiele czasu na tę radość, już od marca zaczynamy działać dalej. Teraz mamy ten cel, który chyba każdy w tej grupie sobie założył: to jest Pekin. Turniej olimpijski gramy w Polsce, wiadomo, że z Hiszpanią, zobaczymy, jakie będą inne zespoły. Jest bardzo duża szansa, tym bardziej, że będziemy grać przed własną publicznością. Jeżeli sędziowanie będzie wyglądało tak jak w Niemczech, to awans mamy pewny (śmiech).

Hiszpanie, Francuzi narzekali na sędziowanie, Pan reagował dość spokojnie.

- Znajomy z Francji mówił mi, że Francuzi gwizdali w finale w stosunku 60 do 40 dla gospodarzy. Dodał przy tym, że np. w meczu z Francją było to 75 do 25 na korzyść Niemców. Wiadomo, że tutaj wszystko było przygotowane pod gospodarzy. Dziś do sędziów miałem pretensje raz, gdy Glandorf popełnił faul ofensywny, a to Damian Wleklak dostał karę. To był ważny moment, ale sami mieliśmy szansę wyrównać, zmarnowaliśmy ją. Dziś zwyciężyła piłka ręczna i to jest najważniejsze. My też chcieliśmy wygrać fair. Gdy Fritz doznał kontuzji, na boisko wbiegło dwóch lekarzy i zawodnik z ławki. Przepisy są bezduszne - powinna być kara, bo tylko dwie osoby mogą pomóc w takiej sytuacji. Sędziowie stolikowi zgłosili to głównym arbitrom, ale powiedziałem, że jeżeli będzie kara, to my przez dwie minuty też gramy bez jednego zawodnika. Wytłumaczyłem też to sędziom i ostatecznie stwierdzili, że niczego nie widzieli. Jak wygrać, to tylko fair.

Będzie Pan zmieniał tę drużynę?

- Mamy jeszcze ludzi, którzy są gotowi do gry. Dziś byli na rezerwie, ale ten medal też jest zasługą tych chłopaków. Zbyszek Kwiatkowski nie wszedł na boisko ani razu, Bartek Jaszka czy Mariusz Jurkiewicz trenowali z nami przez cały czas, Marcin Wichary przysyłał niesamowite sms-y, są także inni zawodnicy. Ta kadra jest szeroka. Oczywiście, najgorszą rolę ma zawsze trener. Dziś zdecydowaliśmy, że nie gra Patryk Kuchczyński, widziałem jak to przeżywał. Mówiąc zawodnikowi, że nie gra, i to w finale mistrzostw świata, wiem, że sprawiam mu ból. Ale czasem też muszę podjąć decyzje, które nie są pozytywne dla zawodników.

Ten turniej pokazał, że zespół gra bardzo dobrze. Bo to jest zespół, pokazał że ma charakter. Naszym sukcesem, oprócz medalu, bo to fantastyczna sprawa, jest też to, że teraz będzie się mówiło o Polsce jako o przeciwniku, a nie o Polsce jako o chłopcach do bicia. Inaczej się będzie teraz do wszystkiego podchodziło. To jest zwycięstwo psychiczne, że już się nie patrzy, jak ty grasz, tylko się boi ciebie, bo ty możesz dobrze grać. Tak zrobili Niemcy z nami w pierwszym meczu. Ich pełna arogancja została ukarana. Dziś nie byliśmy w stanie przełożyć na boisko tego co było założone i wykonać. Ale tak to wygląda w sporcie, szczęście, to sportowe, leżało dziś po ich stronie.

Zdawał sobie Pan sprawę, że zawodnicy są tak wyczerpani?

- Wczoraj na treningu Grześka [Tkaczyka - red.] nie było, Damian [Wleklak - red.] trenował, ale po treningu od razu szedł do łóżka. Jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, że gdy przyjechaliśmy z Hamburga, to zespół nawet na kolację nie przyszedł, bo spali jak zabici, oddaje to ich stan.

Ten model mistrzostw świata jest fatalny. Niemcy tak wszystko ustawili pod siebie, ten rytm dwudniowy, czyli z dniem przerwy. My mieliśmy trzy dni pod rząd mecze, dzień przerwy i znów trzy dni pod rząd. Dopiero na końcu były dwa dni przerwy, ale właśnie wtedy te dwa dni nie są pomocne. To oczekiwanie nieraz bardziej dołuje, nieraz więcej kwasu mlekowego bierze, niż to że od razu wchodzisz w mecz z marszu. Mimo wszystko zespół kondycyjnie zaprezentował się bardzo dobrze, i najważniejsze - nie ma żadnych kontuzji. Są obici, obolali i te choroby ich dopadły. Duża zasługa naszego sztabu medycznego, doktora Nowaka i reszty, bo oni zasuwali strasznie. Rano docierały do nas informacje jak znowu ich utrzymać w formie. Lekarze dużo zrobili.

Widzi Pan już zainteresowanie naszymi zawodnikami?

- Oczywiście, są już pytania z Hiszpanii, zainteresowane są niemieckie kluby i to chyba najlepsze, bo będzie się patrzyło na polską ligę, będzie się w niej szukało. Ten rynek w Polsce i tak jest bardzo interesujący, zwłaszcza dla Bundesligi, ale teraz te bramy jeszcze szerzej się otworzyły. Bo skoro taki kraj jest wicemistrzem świata w piłce ręcznej, to tam też potrafią grać.

W tej chwili duża odpowiedzialność spada na tych chłopaków, którzy zostaną w naszej lidze i będę musiał jeszcze z nimi o tym porozmawiać. Są wicemistrzami świata, nie mogą sobie pozwolić na rozmienianie się. Muszą sobie sami narzucać następne granice, podwyższać poziom. Granice muszą przeskakiwać, jeżeli chcą być lepsi. Chcą grać na olimpiadzie, chcą znów zdobyć medal mistrzostw świata? To trzeba jeszcze coś dołożyć. Jak tylko będą chcieli na laurach spoczywać, to zrobią krok do tyłu.

Czyli zawodnicy muszą wyjechać, bo w Polsce nie będą w stanie utrzymać formy?

- Myślę, że jeżeli na bazie tej euforii też trenerzy w Polsce będą próbowali troszeczkę innych koncepcji, troszeczkę inaczej z zespołem pracować, to nie. Nas się krytykowało, że gramy obroną 6-0, ale to była jedna z lepszych obron na tych mistrzostwach. I to z ludźmi, którzy nie zawsze ustawiali się tak jak trzeba. Nad tym trzeba konsekwentnie pracować, wyjaśnić zawodnikom, dlaczego ma to tak funkcjonować, a druga strona medalu, to ciężka praca. Bo tu trzeba zasuwać, a obrona jest trudniejsza niż atak.

Mocnym punktem byli bramkarze.

- Wydaje mi się, że przez cały turniej i cały okres przygotowawczy nasi bramkarze byli w równej formie. To też efekt pracy na treningach. Nie ma osobnych zajęć dla bramkarzy, jest praca z całym zespołem. Trzeba tłumaczyć wszystkim chłopakom, że też mogą pomóc bramkarzowi i pod tym kątem później działać dalej. Tak się pracuje na świecie i my to robimy. Trzeba to jeszcze przełożyć na polską ligę. Ta odpowiedzialność na chłopakach z polskiej ligi jest ogromna, oni muszą tu wrócić i pokazywać, że to nie jest przypadek. Ja w nich wierzę i mam nadzieję, że będą o tym pamiętać. Muszą sobie narzucić większy reżim.

Teraz jesteście gronie najlepszych, to i łatwiej będzie organizować mecze z najlepszymi?

- Bardzo dobrze współpracujemy z kilkoma krajami, z Danią, Norwegią. No, z Islandią trochę się pokomplikowało, ale myślę, ze czas będzie goił rany niektórych ludzi, którzy głupio zareagowali. Byliśmy już u Hiszpanów, kontakt też będzie potwierdzony. Szkoda tylko, że tegoroczny Puchar Świata pokrywa się z turniejem poznańskim, który zawsze nam pomagał w przygotowaniach.

No właśnie. Będzie Pan namawiał szefów związku, by szukali innego terminu, czy trzeba będzie z Grundfos Cup zrezygnować?

- Jest ciężko z terminami, ligę polską można jeszcze dostosować, ale zagraniczne? W kalendarzu jest ogromne natężenie spotkań, gdybyśmy nie przełożyli meczu ligowego w Magdeburgu, we wtorek już byśmy grali! A przecież dziś grało sześciu moich zawodników - trzech Polaków, dwóch Niemców i Francuz. Im też trzeba dać odpocząć! Sześciu w takim obciążeniu grało przez pięć tygodni, więc chyba zasłużyło, by przynajmniej przez dwa dni nie oglądać piłki ręcznej.

Puchar Świata jest brutalną formą, pięć meczu przez pięć dni. Władze IHF nie chcą zrozumieć, że musi być czas na regenerację. Kiedy oni mają odpocząć? Są jeszcze jakieś propozycje Ligi Światowej, ale kiedy mają się odbyć te mecze?

Bo na tym można zarobić.

- Liczą się widać przede wszystkim pieniądze. W Niemczech się udało, hale były pełne i to nie tylko na meczach Niemców, ale na wszystkich meczach. Ale rok temu w Szwajcarii to było nieporozumienie. Mecze o coś, a na trybunach dwa tysiace widzów. Może tak samo będzie w Polsce, może zainteresowanie będzie teraz większe. Tak było z siatkarzami, oni świetnie propagują tę dyscyplinę, mecz to jest wielki show. Są obiekty w Polsce, gdzie takie show można zrobić.

Czyli Pan wolałby, by turniej przedolimpijski odbył się nie w małej hali, tylko na obiekcie, który mieści 12 tys. widzów?

- Oczywiście, ale jeżeli będzie w nim 5 tys., to nam nic nie daje. Gdyby tu w Kolonii było 5 tys. [Hala Kölnarena mieści blisko 20 tys. widzów - red.], to efektu by nie było. Potrzebny jest dobry marketing, dobre sprzedanie takiego meczu.

Słyszał Pan o pomyśle, by z okazji obchodów 90-lecia piłki ręcznej w Polsce zorganizować w przyszłym roku mecz z Niemcami w Wielkopolsce?

- Nie, o przyszłym roku jeszcze nie rozmawialiśmy. Natomiast nie wiem, czy Niemcy nie będą się bali przyjechać do nas na rewanż (śmiech).

Gazeta Wyborcza


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIBOL1922




Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7

PostWysłany: Czw 18:34, 08 Lut 2007 Back to top

Lekarz polskich szczypiornistów: brutalność w piłce ręcznej to mit
Rozmawiał Andrzej Grupa
2007-02-08, ostatnia aktualizacja 2007-02-08 09:28
Mając do dyspozycji ten zespół medyczny, który miałem, byłem w stanie wszystko opanować - mówi dr Maciej Nowak, poznaniak, lekarz wicemistrzów świata w piłce ręcznej.

Andrzej Grupa: W czwartek, przed półfinałowym meczem z Danią, do Polski docierały informacje, że kilku naszych zawodników może nie zagrać. Wszyscy jednak zagrali, a do finału awansowaliśmy po dwóch dogrywkach.

Maciej Nowak*: - Nie zamierzałem nagłaśniać informacji o naszych kłopotach. To by wyglądało, jakbyśmy próbowali wytłumaczyć ewentualną porażkę. Tak naprawdę była to już informacja spóźniona, bo noc wcześniej działania medyczne już były bardzo zakrojone. Włącznie z kroplówkami, płynami itp. W tym czasie w Hamburgu panowała epidemia grypy, cztery osoby zmarły na tę postać wirusowego zapalenia jelit. Na szczęście u nas wszystko skończyło się dobrze.

Było realne zagrożenie, że ktoś może nie zagrać?

- Tak. Artur Siódmiak był na początku poważnie chory, Sławek Szmal miał infekcję, Grzesiu Tkaczyk był przeziębiony, Damian Wleklak leżał w łóżku - to są te sprawy związane z przeziębieniem. Delikatne poobijania to inna sprawa, bo np. Karol Bielecki miał coś z mięśniem, Mateusz Jachlewski miał podkręconą stopę, ktoś miał wybity palec. Ale mając do dyspozycji ten zespół medyczny, który miałem, byłem w stanie wszystko opanować.

Trener Bogdan Wenta mówił mi, że cichym bohaterem tych mistrzostw był zespół medyczny. Rok temu w Szwajcarii niepowodzenia wzięły się właśnie z powodu problemów zdrowotnych naszych graczy.

- Nie używałbym słowa bohater, bo medycyna zawsze musi być w cieniu. Jesteśmy po to, by zawsze iść krok za drużyną. Wiem, że odwaliliśmy kawał porządnej roboty. Znalazłem się akurat we właściwym czasie i właściwym miejscu. Powiem nieskromnie, że mogłem się przyczynić do tego, mając akurat umiejętności, doświadczenie międzynarodowe i kontakty - bo przecież w piłce ręcznej jestem od zawsze.

Ostatnio pracował Pan jednak z lekkoatletami, z tenisistami...

- Nadal utrzymuję kontakt z reprezentacją daviscupową, jestem jej lekarzem. Część lekkoatletów poznałem przy okazji różnych spotkań, część z nich, z tej grupy olimpijskiej, jest naszymi pacjentami w klinice Dynasplint. Część siatkarzy ze srebrnej drużyny to też moi pacjenci.

Piłka ręczna jest najbardziej kontaktową z gier, niektórzy mówią, że najbardziej brutalną. Dla lekarza oznacza to więcej pracy?

- Piłka ręczna jest kontaktowa, ale nie brutalna. Większą urazowość, jeśli chodzi o skręcenia stawu skokowego, mamy w koszykówce, największa liczba urazów więzadeł jest w piłce nożnej. Kto grał, to wie, że brutalność w piłce ręcznej to tylko mit.

Przez 15 dni zawodnicy rozegrali w Niemczech 10 spotkań. Czy to nie za dużo nawet dla zawodowców?

- To była ogromna dawka, ale wszyscy tyle grali. Na dodatek część zawodników miała za sobą bardzo ciężki sezon w lidze niemieckiej, skończyli go w grudniu, tuż przed świętami, potem był jeszcze turniej w Sanoku. Wszyscy zawodnicy byli jednak dokładnie zbadani i szybka analiza tych badań pozwoliła wychwycić pewne niedobory u zawodników. Zdążyliśmy to skorygować jeszcze w Warszawie.

Poszczególni zawodnicy mieli też swoje problemy, choćby Bartosz Jurecki, który jeszcze w grudniu nie grał po kontuzji kolana.

- Bartek był z nami od początku, ale miał indywidualny program ćwiczeń. Trzeba jednak chylić czoła przed zespołem medycznym, który opiekował się nim w Magdeburgu. Tam trafił do dobrych ludzi, dobrych fizjoterapeutów, i oni podjęli bardzo szybko słuszną decyzję o usprawnianiu tego kolana. W rozmowie z trenerem Wentą powiedziałem mu, że jestem spokojny o Bartka, że dojdzie w odpowiednim czasie do pełni sił. Tak się stało.

Czy Pana trzeba było długo namawiać, by wrócił Pan do reprezentacji? Może zdecydowały zmiany na szczytach związku?

- Na pewno pomogła osoba Jurka Noszczaka [kierownika wyszkolenia w związku - przyp. red.]. Wymyśliłem sobie, że to jest właśnie ten czas, gdy powinniśmy osiągnąć sukces. Jest szansa na medal na olimpiadzie, i ta szansa przeważyła. Zostałem zatrudniony jako lekarz naczelny Związku Piłki Ręcznej w Polsce i mam zorganizować opiekę wszystkich pionów żeńskich, męskich, młodzieżowych i juniorskich. Poukładać to, by raz na zawsze zaczęło działać tak, jak jest na świecie.

Będzie to trudne?

- Będzie to czasochłonne, ale jeśli poświęcę odpowiednio dużo czasu na początku, to ta organizacja będzie później jak kula śniegowa - sama się potoczy. Trzeba dobrać lekarzy, którzy mają pasję, fizjoterapeutów, którzy się znają. Którzy nie jadą z zespołem na wycieczkę, ale jadą współuczestniczyć w sukcesie. Bo to jest współuczestniczenie w sukcesie, a każdy lubi wygrywać.

Będzie Pan jeździł na każdy mecz?

- Nie, nie mogę. Prowadzę przecież przychodnię sportową... Moim obowiązkiem będzie uczestniczenie we wszystkich zgrupowaniach, które będą ważne. Na razie przez trzy dni muszę wrócić do normalności, bo oczarowanie tym sukcesem jeszcze trwa i mistrzostwa śnią mi się po nocach. A tu trzeba zająć się codzienną pracą, na bazie której można marzyć o dalszych sukcesach.

Na sierpień przyszłego roku, gdy w Pekinie odbędzie się turniej olimpijski piłkarzy ręcznych, już Pan zaplanował urlop w swojej przychodni?

- Tak, na sierpień 2008 r. mam zarezerwowany urlop nie tylko na papierze, ale i w myślach.



* Maciej Nowak - rocznik 1956, lekarz reprezentacji polski w piłce ręcznej, srebrnych medalistów mistrzostw świata. Piłka ręczna to dla niego sport szczególny - sam grał w nią w Poznaniu, zdobywając nawet w 1976 r. srebrny medal w Akademickich Mistrzostwach Polski.

Gazeta Wyborcza


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIBOL1922




Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7

PostWysłany: Czw 18:36, 08 Lut 2007 Back to top

Tomasz Tłuczyński: To dopiero początek
Rozmawiał w Kolonii Andrzej Grupa
2007-02-07, ostatnia aktualizacja 2007-02-08 08:56
- W Polsce są dobrzy piłkarze, ale piłce ręcznej brakuje reklamy. Te mistrzostwa muszą coś w tej kwestii zmienić - mówi Tomasz Tłuczyński, jeden z sześciu wicemistrzów świata w piłce ręcznej, którym Kielce mogą się pochwalić.


Syna trenera Vive Zbigniewa zabrakło we wtorek w hali przy ul. Krakowskiej na uroczystym przywitaniu kieleckich medalistów. W poniedziałek wracał do Hanoweru Burgdorf, bo jego klub grał sparing.

Andrzej Grupa: Emocje i żal po przegranym finale już ustąpiły?

Tomasz Tłuczyński: Już musi to minąć, musimy się cieszyć tym, co osiągnęliśmy. Szkoda, że nie udało się wygrać tego finału, bo szansa była. Ale może następnym razem się uda.

Doping 20 tys. niemieckich kibiców miał nie mieć dla was znaczenia.

Nas to za bardzo nie interesowało, skupialiśmy się tylko na swojej grze. Kibice na pewno trochę dołożyli, ale gdybyśmy grali swoją grę, to na pewno wynik byłby inny. Popełniliśmy za dużo błędów, zdecydowanie więcej niż w pierwszym meczu z Niemcami. Dlatego przegraliśmy.

Czy wicemistrzowie świata myślą już o Pekinie?

Oczywiście, to dopiero początek naszych sukcesów. Nie będziemy się już przejmować tym finałem, idziemy naprzód.

Polska liga kuleje, a najlepsi grają za granicą. Co mogą zmienić te mistrzostwa?

Nie wiem, ale coś muszą zmienić. W Polsce też są nieźli zawodnicy, ale tej dyscyplinie brakuje promocji i reklamy.

Jaka jest różnicą pomiędzy np. Vive Kielce a klubem z czołówki ligi niemieckiej?

Tu jest więcej reklamy, a to podstawa. Stąd się bierze większa liczba kibiców, większe pieniądze

Gazeta Wyborcza


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIBOL1922




Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7

PostWysłany: Sob 17:26, 23 Cze 2007 Back to top

Szczęśliwe losowanie Polaków


Z Chorwacją, Słowenią oraz Czechami zagrają polscy piłkarze ręczni w grupie A mistrzostw Europy, które w styczniu 2008 roku odbędą się w Norwegii. Losowanie grup turnieju finałowego, w którym wystąpi 16 zespołów, odbyło się w piątek w Oslo.

Polacy, choć są wicemistrzami świata, byli rozstawieni w trzecim koszyku, gdyż Europejska Federacja Piłki Ręcznej (EHF) bierze pod uwagi jedynie wyniki rywalizacji na Starym Kontynencie.

Z pierwszego koszyka, w którym znalazły się teoretycznie najlepsze zespoły, los przydzielił "biało-czerwonym" jedną z najbardziej utytułowanych reprezentacji ostatnich lat - Chorwację. To mistrz olimpijski z Aten i najlepsza drużyna świata z 2003 roku. W tegorocznym mundialu w Niemczech zajęła piątą pozycję, a w dwóch poprzednich turniejach o mistrzostwo Europy plasowała się na czwarty miejscu.

Z drugiego koszyka Polacy trafili na Słoweńców. To dziesiąty zespół ostatnich MŚ i ósmy ME-2006. Półtora roku temu w Szwajcarii także byli rywalem Polaków w grupie i wygrali 33:29, ale już podczas tegorocznych MŚ w Niemczech "biało-czerwoni" okazali się wyraźnie lepsi, zwyciężając 38:27. Największy sukces Słoweńcy odnieśli w 2004 roku, kiedy zostali wicemistrzami Starego Kontynentu.

Ostatnim grupowym przeciwnikiem podopiecznych Bogdana Wenty będą w Norwegii Czesi. Awans uzyskali, podobnie jak Polacy, po barażach, w których dwukrotnie pokonali Łotyszy. W ostatnich MŚ i ME nie wystąpili.

Turniej finałowy odbędzie się w dniach 17-27 stycznia 2008 roku w pięciu norweskich miastach: Drammen, Stavanger, Bergen, Trondheim i Lillehammer.

Polacy rywalizować będą w Stavanger. Rozpoczną od spotkania z Chorwacją (17 stycznia), a w kolejnych dniach zagrają ze Słowenią oraz Czechami.

Trzy najlepsze drużyny z każdej z czterech czterozespołowych grup awansują do drugiej rundy. Ekipy z grupy A spotkają się z zespołami grupy B, w której zagrają Norwegia, Dania, Rosja i debiutująca w ME - Czarnogóra.

Dwa najlepsze zespoły z obu grup drugiego etapu awansują do półfinałów, a trzecie zmierzą się w spotkaniu o piąte miejsce. Finał zaplanowano na 27 stycznia w Lillehammer.

Mistrz Europy, jako jedyny zespół z tego turnieju, zapewni sobie awans do igrzysk olimpijskich w Pekinie.

Losowanie grup turnieju finałowego, w którym wystąpi 16 zespołów, odbyło się w piątek w Oslo.

Podział na grupy turnieju finałowego ME piłkarzy ręcznych:

grupa A: Słowenia, Czechy, Chorwacja, Polska
grupa B: Rosja, Czarnogóra, Dania, Norwegia
grupa C: Hiszpania, Niemcy, Węgry, Białoruś
grupa D: Islandia, Szwecja, Francja, Słowacja

Źródło: PAP


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin