Autor Wiadomość
JANEK
PostWysłany: Wto 23:32, 02 Mar 2010

w poniedziałkowym Przegladzie zauwazyłem w artykule o Tomku Frankowskim ...fragment wypowiedzi Kamila Grosickiego, ktory mowi ,,musisz strzelic te 1 bramke i wyprzedzic jakiegos tam Fryderyka''
(chodzi o Scherfke ),Franek dodał : on w latach dwudziestych cos tam grał i strzelał'
PANOWIE -ROZUMIEM W HISTORI SIE NIE GRZEBIE ALE KTO TO BYŁ SCHERFKE ,a w zasadzie co uczynił powinni wiedziec wszyscy kibice i pilkarze...
TO WLASNIE ON BYŁ STRZELCEM PIERWSZEJ BRAMKI W DZIEJACH POLSKIEJ PILKI NA MISTRZOSTWACH SWIATA...pokonujac z karnego bramkarza Brazylii w pamietym meczu z 1938 roku ( wynik 5-6)

Fakt ze w czasie wojny...cos tam krecił z narodowoscia ale...Kibic to nie IPN.
KIBOL1922
PostWysłany: Wto 18:38, 30 Wrz 2008

Atak na prezesa Legii
Leszek Miklas
Leszek Miklas /Agencja Przegląd Sportowy

Wtorek, 30 września (14:39)

Skandal na spotkaniu prezesów klubów w siedzibie Ekstraklasy SA! Nieznany nikomu osobnik, prawdopodobnie kibic rzucił tortem w twarz prezesa Legii, Leszka Miklasa po czym szybko zbiegł.

W Warszawskim domu "Polonia" na Krakowskim Przedmieściu jednocześnie odbywały się spotkania prezesów oraz kibiców. Nagle do sali, gdzie przebywali szefowie ligowych klubów wszedł pewien osobnik i dużym tortem rzucił w twarz prezesa Legii, Leszka Miklasa. Uderzenie było tak mocne, że trafiony tortem Miklas spadł z krzesła. Sprawca tego incydentu szybko wybiegł z sali. Mimo usilnych prób nie udało się go schwytać.

http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/atak-na-prezesa-legii,1186308
KIBOL1922
PostWysłany: Pon 18:16, 29 Wrz 2008

Trybunał Arbitrażowy przy PKOL ustanowił kuratora w PZPN
kd,qm, PAP
2008-09-29, ostatnia aktualizacja 2008-09-29 18:09
Zobacz powiększenie
Michał Tomczak (z lewej) i Robert Zawłocki (z prawej)
Fot. Tomasz Wawer / AG
Więcej zdjęć http://www.sport.pl/pilka/51,65029,5747793.html?i=0
Robert Zawłocki został kuratorem Polskiego Związku Piłki Nożnej
ZOBACZ TAKŻE

* PRZEGLĄD PRASY: TVP płaci za pokazywanie ligi... 30 tys. zł (29-09-08, 16:38) http://www.sport.pl/sport/1,65025,5747861,PRZEGLAD_PRASY__TVP_placi_za_pokazywanie_ligi____30.html

Polacy przed Euro 2012. Jak to się robi po drugiej stronie Bałtyku » http://www.sport.pl/pilka/1,80056,5746324,Polacy_przed_Euro_2012__Jak_to_sie_robi_po_drugiej.html

Trybunał Arbitrażowy przy PKOl zdecydował się ustanowić Roberta Zawłockiego kuratorem Polskiego Związku

Reklamy google


Piłki Nożnej. Został on wprowadzony prewencyjnie na 1 miesiąc. Jak dowiedziała się "Gazeta" i "Sport.pl" Trybunał Arbitrażowy nie rozpatrzył jeszcze wniosku ministra o wprowadzenie kuratora, ale postanowił zadziałać wyprzedzająco. Po wyroku kurator może zostać wprowadzony na 3 miesiące, w czasie których powinien przeprowadzić wybory. To oznacza, że prawdopodobnie nie będzie wyborów w zapowiadanym terminie. Miały się odbyć 30 października.

Zawłocki, to były przewodniczący Wydziału Dyscypliny.

A co z wyborami w PZPN? - Zjazd wyborczy odbędzie się dzień po tym, jak w związku zapanuje

porządek - powiedział nowy kurator.

Zawłocki odwołał z pełnionych funkcji wszystkich członków zarządu PZPN, a także m.in. związkowego prawnika Andrzeja Wacha. Jego miejsce zajął Michał Tomczak. Swoje stanowisko stracił również rzecznik prasowy PZPN Zbigniew Koźmiński Odwołany rzecznik w TVN odniósł się do wprowadzenia kuratora. - Nie znamy powodów. Na razie zdążyliśmy się tylko przywitać. Pan Zawłocki już był w Związku, w Wydziale Dyscypliny razem z panem Tomczakiem. Odszedł kontestując nasze działania - powiedział.

W PZPN już wcześniej był kurator. W styczniu 2007 r. gdy Ministrem Sportu był Tomasz Lipiec, kuratorem został Andrzej Rusko.

Mówił wówczas: - Mam świadomość, że FIFA może zawiesić polską federację. Jednak ten wrzód w PZPN trzeba było już przeciąć. To jest kpina, co działo się w ostatnich miesiącach w związku. Mimo apeli ministra sportu Tomasza Lipca nowy statut wciąż nie został przesłany do rejestracji w sądzie. Poza tym władze związku nie robiły nic konkretnego, aby walczyć z korupcją w naszym futbolu. Szczytem wszystkiego było wreszcie zatrzymanie i postawienie zarzutów korupcyjnych prominentnej postaci PZPN, znanemu obserwatorowi i komentatorowi telewizyjnemu - Witowi Ż. A przecież wcześniej zatrzymano i postawiono zarzuty korupcyjne ponad 60 osobom związanym z naszą ligową piłką.

Tak Kurator wkroczył do PZPN przed rokiem | wideo http://www.sport.pl/sport/10,67450,3867011,Kurator_wkracza_do_siedziby_PZPN.html


Andrzej Rusko funkcję kuratora piastował jednak przez zaledwie kilkanaście dni. Międzynarodowe władze piłkarskie nie uznały bowiem nominacji grożąc, że taka ingerencja polskiego rządu w autonomię PZPN jest niedopuszczalna i może się skończyć zawieszeniem Polski w prawach członka i wykluczeniem reprezentacji i klubów z rozgrywek międzynarodowych.

Po rezygnacji Andrzeja Rusko, przez kolejny miesiąc funkcję kuratora pełnił prawnik, sędzia Trybunału Arbitrażowego przy PKOl Marcin Wojcieszek. A później na fotel prezesa PZPN znów powrócił Michał Listkiewicz.

Robert Zawłocki podobnie jak jego poprzednicy zapowiada, że zaprowadzi porządek w PZPN - Powstało realne zagrożenie niemożności prawidłowego funkcjonowania PZPN. W związku panuje chaos prawny, który trzeba jak najszybciej uporządkować - powiedział Zawłocki.

Czy jednak kryzys na linii PZPN - Trybunał Arbitrażowy PZPN nie będzie dodatkowym argumentem dla UEFA, by odebrać nam prawa do organizacji mistrzostw Europy.

- Wysłaliśmy list do szefa UEFA Michela Platiniego, w którym zapewniliśmy go, że organizacja Euro 2012 będzie przebiegała bez zakłóceń i nic w tej sprawie się nie zmieniło. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Losy Euro 2012 w rękach Warszawy i Kijowa » http://www.sport.pl/sport/1,65025,5747686,Losy_Euro_2012_w__rekach__Warszawy_i_Kijowa.html
KIBOL1922
PostWysłany: Pon 16:09, 29 Wrz 2008

Dość przygnębiający wywiad z Michałem Globiszem nt. stanu szkolenia dzieci i młodzieży w Polsce

http://www.sport.pl/sport/1,65026,5744352,Michal_Globisz__W_2020_r__Polak_prosto_kopnie_pilke.html
KIBOL1922
PostWysłany: Pon 14:22, 29 Wrz 2008

Majewski jak... Burkhardt: już za chwilkę będzie po nim

27 września 2008 - 01:11

Tak się składa, że znaliśmy kiedyś dość dobrze Marcina Burkhardta i kiedy teraz czytamy wywiady z Radosławem Majewskim, wiemy jedno – to będzie drugi „Bury”. Może nie za miesiąc, może nie za rok, ale też zmarnuje swój talent. Mało tego – coś nam się wydaje, że osiągnie jeszcze mniej niż były legionista i jeszcze szybciej zgaśnie. Nawet jak będzie mówił, że się zmienia, że już rozumie, że więcej nie będzie i tak dalej, to nie uwierzymy. Burkhardt też tak opowiadał. Teraz częściej od boisk w Szwecji, gdzie formalnie jest zatrudniony, występuje w warszawskich lokalach, w charakterze bawidamka.

Majewski udzielił wywiadu „Magazynowi Sportowego”. Bardzo fajne czytadło, ale naprawdę mieliśmy wrażenie, że czytamy rozmowę z młodym „Burym”. Kiedyś, kiedy jeszcze grał w Amice, opowiadał: - Ja jestem strasznym leniem. Jak nie poczuję nad sobą bata, jak ktoś nie będzie na mnie krzyczał dzień w dzień, to nie ma siły, żebym się zmusił do ciężkiej pracy. Piłkarsko jestem najlepszy w Polsce, no dobra, może jestem jednym z najlepszych, ale mi się za często nie chce. Muszę to zmienić.

A co mówi dzisiejszy pomocnik Polonii Warszawa? – O moim lenistwie słyszę już chyba drugi raz, więc to daje do myślenia. Trener Beenhakker kiedyś mi powiedział, że mam „leniwy mózg”. Muszę coś z tym zrobić... A na pytanie, czy zdarza mu się ćwiczyć indywidualnie, po treningu, odpowiada: - Czasami mówię sobie „kurczę, ale zmęczony jestem” i idę do domu. To jest złe. Powinienem to zmienić.

On wszystko „powinien”, jak sam twierdzi. Powinien być odpowiedzialny, ale nie jest. Powinien przestać się spóźniać na treningi, ale się spóźnia. Powinien się nauczyć języka angielskiego, ale nie ma czasu. I tak dalej. Burkhardt miał dokładnie to samo – wiedział, że coś tam trzeba, tylko robił dokładnie na odwrót. A niestety, tego się raczej już nie zmieni – albo ktoś ma zadziorny charakter i jest tytanem pracy, albo miglancem i lekkoduchem (choćby nawet inteligentnym). Majewski jest i będzie miglancem. Przy czym jego talent nie jest aż tak wielki, żeby ten chłopak bez dużego wysiłku mógł w futbolu coś zdziałać.


Oto garść cytatów z Majewskiego z naszym komentarzem...

Ze trzy słowa znam. My name is Radek... Kurczę, w Grodzisku nie było na to czasu. Mówiłem sobie, że zacznę się uczyć w Warszawie. Przyjechałem i nawet lekcji nie zacząłem. Nawet nie szukałem korepetytora! Ja tak ciągle, że „wiem, wiem, powinienem”, ale jakoś nie mogę się zabrać. Warszawa zabiera człowiekowi czas. Korki, kino, teatr...
Mało co nas irytuje tak bardzo, jak opowieści piłkarzy, że „nie było na to czasu”. Piłkarze mają więcej wolnego czasu niż 95 procent ludzi w tym kraju. Zazwyczaj trenują raz dziennie, a w klubie łącznie spędzają 2,5 godziny. Od 13 zaczynają bujać się po sklepach. Tymczasem większość z nich w każdym wywiadzie podkreśla, że „nie mają na nic czasu”.

Mogłem się napić po godzinach, bo to nie jest czymś złym samo w sobie – przynajmniej tak mi się wydaje. Ale rzeczywiście przesadziłem. O jedno piwo było za dużo. (...) Dużo pić nie mogę. Nie mam ani odpowiedniej postury, ani nie jestem doświadczony w piciu. Nie piję często, a najgorsze jest to, że nie potrzeba mi dużo, żeby skończyło się to dla mnie źle. Szczerze? Myślę, że każdy pije, ale nie chciałbym, aby ktoś przypiął mi łatkę, że jestem za bardzo rozrywkowy. Piłkarz to też człowiek, po prostu musi czasami wyjść z klatki. Każdy trener panu to powie. Ja ostatnio byłem na przykład na dyskotece. Nie chodzę tam co dzień, nawet nie co tydzień, ale może powinienem, aby się rozluźnić? Okazjonalnie to jest nawet wskazane. Każdy teraz pewnie myśli, że mam jakieś fiu-bździu w głowie i piłka zeszła na drugi plan. Ale tak nie jest.
Doceniamy szczerość, ale coś czujemy przed skórę, że ten chłopak tak beztrosko do wszystkiego podchodzi, że za chwilę puszczą mu wszelkie hamulce. Ale pal licho, piłkarz rzeczywiście ma prawo się pobawić, jeśli ma taki charakter, że dzień później idzie na trening i haruje za dwóch. Tymczasem...

Jak muszę wstać o 8.30, to potem na treningu nie istnieję. I nie widzę wyjścia, bo przez te korki i to ranne wstawanie nie pomaga. Niedawno jadąc z Pruszkowa na trening, tak się stresowałem, że schudłem pięć kilogramów. Oczywiście spóźniłem się. Trener ukarał mnie finansowo. Zgodnie z regulaminem. Zapłaciłem mniej niż wynosi moja miesięczna pensja, ale najgorsze jest to, że spóźniłem się dwa razy z rzędu i druga kara była większa. W siódmej lidze można się spóźniać, ale nie w ekstraklasie.
Dwa spóźnienia z rzędu na trening, a chłopak jeszcze na dobre murawy nie powąchał. No i przyznanie, że na treningach nie istnieje, bo lubi sobie chrapnąć. Nic, tylko pogratulować. Oczywiście znowu Radek zdaje sobie sprawę ze swoich ułomności i zamierza „coś z tym zrobić”. Ale czytajmy dalej...

Pewnego razu sprzeciwiłem się trenerowi. Miałem dyżur na zgrupowaniu. Szkoleniowiec chciał, żebym coś przeniósł. Nie zrobiłem tego. Uważam, że słusznie odmówiłem, ale niepotrzebnie się uniosłem. Raz, bo dostałem karę, a dwa, bo źle się zachowałem wobec trenera Zielińskiego. Ale to było dawno. Teraz emocje staram się tłumić w sobie. (...) Mam swoje zdanie. Na boisku jestem niepokorny. Trener mówi jedno, ja robię drugie. Chcę mu udowodnić, że wybrałem dobrze. Czasem mi to nie wychodzi, ale drugie, trzecie zagranie mi wyjdzie i będzie super.
Podsumujmy, co wiemy do tej pory – Radek przyznaje, że jest leniem, że na treningach wygląda kiepsko, że się spóźnia, że sprzeciwia się trenerowi, a na boisku robi to, co chce, a nie to, co mu szkoleniowiec każe. Nieźle, naprawdę jesteśmy pod wrażeniem!

Jestem takim typem, że jak oberwę, to długo to rozpamiętuję i myślę sobie później „tu mnie boli, więc nie wstawię nogi”.
Aha, no to do wyliczanki dorzućmy jeszcze, że nie lubi walczyć i odpuszcza.

Na koniec piłkarz, pytany czy trener ma rację wściekając się na niego, rozkosznie podsumowuje: - Trochę ma. Najpierw spóźnienia, potem nieposłuszeństwo. No i cały czas podczas meczów mnie ochrzania. A ja nic na to nie poradzę, że mam taki styl, a nie inny. Tego nie da się zmienić. Zresztą taki styl mi odpowiada i już. Najgorsze jest to, że jak coś przeskrobię, nawet niechcący, to trener myśli, że robię to specjalnie. Bo na pewno jest mało odpowiedzialny. Jeśli chodzi o organizację, to bym sobie postawił malutki plusik. Mieszkanie w Grodzisku nauczyło mnie bowiem samodzielności. A co do odpowiedzialności – to minut. Nieduży, ale jednak. Muszę być bardziej odpowiedzialny nie tylko na boisku, ale i w życiu prywatnym powinienem szanować to, co mam.

Śpieszmy się kochać Radka, tak szybko odejdzie. Ale nie zagranicę, nie do Premiership, tylko w niepamięć. Wspomnicie nasze słowa. Niedługo będziemy mogli oglądać go już tylko na takich filmikach...




A potem na takich pastwiskach (tak, Burkhardt gdzieś tam biega)...


http://www.weszlo.com/news/1283
KIBOL1922
PostWysłany: Pon 14:12, 29 Wrz 2008

Cenne klubowe barwy
Łukasz Majchrzyk 28-09-2008, ostatnia aktualizacja 28-09-2008 06:00

Klubowe barwy i herb to rzecz święta. Dzięki nim na pierwszy rzut oka odróżnia się przyjaciół od wrogów. Pomagają kibicom budować wspólnotę, a właścicielom - budżet klubu
Młody kibic Legii
autor zdjęcia: Piotr Nowak
źródło: Fotorzepa
Młody kibic Legii
+zobacz więcej http://www.rp.pl/galeria/2,196883.html

Symbole klubowe to czysty romantyzm, ale nie od dziś wiadomo, że i całkiem spore pieniądze. Real Madryt w sezonie 2006/2007 zarobił na sprzedaży gadżetów ze swoim logo 52 mln euro. Umowa z BenQ Mobile, który reklamował się na koszulkach drużyny przyniosła dodatkowe 20-25 mln euro.

W Polsce takich pieniędzy do podziału nie ma i nie będzie, dopóki któraś z drużyn nie zacznie zdobywać europejskich pucharów i nie zyska kibiców na całym świecie, od Kalifornii po Pekin. Zwłaszcza Pekin. Kibice azjatyccy odgrywają coraz większą rolę na futbolowym targowisku, wykupując klubowe gadżety bez opamiętania.

Kłopoty św. Jerzego

Czasem jednak znaczek drażni i przeszkadza, jak w przypadku FC Barcelony, która na tarczy herbowej ma Krzyż św. Jerzego. Czerwony krzyż na białym polu jest przyczyną kłopotów Barcelony w krajach muzułmańskich, bo to symbol krucjat. Zdarzało się już, że policja religijna w Arabii Saudyjskiej nachodziła sprzedawców, żądając usunięcia z oferty koszulek z takim herbem. Sprzedawcy próbowali się ratować, wprowadzając do oferty trykoty, na których w miejscu, gdzie oryginalnie widnieje krzyż, było białe pole lub pionowy czerwony pas. Przedstawiciele klubu, jak również firma Nike, oficjalny dostawca sprzętu dla zespołu z Katalonii, zapewniają, że z takimi podróbkami nie mają nic wspólnego.

Herb FC Barcelony jest dla kibiców święty, nie tylko dlatego że umieszczono na nim krzyż. Od powstania w roku 1899 drużyna nie nosiła na koszulkach żadnych reklam. Prezes Joan Laporta zapowiedział, że nie odda ich dla promocji żadnego komercyjnego przedsięwzięcia. Dał się przekonać dopiero przedstawicielom UNICEF.

Podobne do katalończyków problemy mieli piłkarze i działacze Interu Mediolan. Kancelaria Turkoglu&Turkoglu z Izmiru wniosła przeciw klubowi skargę po meczu Ligi Mistrzów z Fenerbahce Stambuł. Czerwony krzyż, który widniał na specjalnym komplecie strojów Interu, zaprojektowanym na stulecie klubu, skojarzył się Turkom z krucjatami i templariuszami. W ten sposób, jak twierdzą, obraził ich uczucia religijne. Czy wpływ na stopień obrazy miał wynik meczu (3:0 dla Interu) odgadnąć nie sposób. Tureccy prawnicy domagali się korekty wyniku i zmuszenia Interu do zmiany koszulek. Przedstawiciele klubu tłumaczyli, że Krzyż św. Jerzego jest od wieków symbolem miasta. Na szczęście UEFA wyniku nie zweryfikowała, a koszulki (wcześniej przez nią zaakceptowane) pozostały niezmienione.

Wojna o "eLkę"

Gdy koncern ITI przejmował Klub Piłkarski Legia Warszawa SSA, postanowił uregulować prawa do używania herbu. Wymagało to zgody właściciela praw - CWKS Legii Warszawa, która miała 20 proc. udziałów w spółce. Negocjacje były długie, burzliwe i kilkakrotnie zrywane, a w rozmowach chciało pośredniczyć Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa. CWKS za prawa do komercyjnego wykorzystania znaku żądało 25 tys. złotych miesięcznie, 20 proc. od przychodów ze sprzedaży pamiątek i miejsca w zarządzie. W odpowiedzi ITI zagroziło podniesieniem kapitału spółki, co doprowadziłoby do marginalizacji drugiego udziałowca.

Do porozumienia nie doszło. Został przygotowany projekt nowego herbu, który zarejestrowano w Urzędzie ds. Harmonizacji Rynku Wewnętrznego. Kibice zapowiedzieli jednak, że nowego znaku nie zaakceptują (choć w historii klubowy znak zmieniał się już pięciokrotnie). Wobec tego na 90-lecie klubu, obchodzone w 2006 roku, zdecydowano się powrócić do pierwszego, historycznego znaku - białej litery "L" na czarnej tarczy. Ten znak funkcjonuje do dziś i jest teraz oficjalnym herbem KP Legia Warszawa. Umieszcza się go na pamiątkach i gadżetach klubowych.

Równolegle funkcjonuje jednak stare logo, którego właścicielem jest CWKS. Wielu kibiców nie zaakceptowało nowego znaku, mimo iż jest to pierwszy, historyczny herb klubu z Warszawy. Radykalniejsi rozpoczęli protest i bojkot klubowych pamiątek z nowym logo. Protest (który od tego czasu zyskał kilka nowych przyczyn) prowadzi SKLW, w którym dużą rolę odgrywają m.in. Andrzej Piórkowski "Bosman" czy Tomasz Alchimowicz, wspólnicy spółki ABJ Sport, sprzedającej pamiątki Legii Warszawa. Te ze starym herbem.Nowe inicjatywy marketingowe klubu: "wyspy Legii", otwarte w centrach handlowych w Warszawie czy napój energetyzujący "Lenergy", który docelowo ma być sprzedawany w pięciu tysiącach punktów na terenie województwa mazowieckiego, mogą nie przynieść spodziewanych efektów z powodu przedłużającego się konfliktu z kibicami.

Nie tylko Legia

Konflikt o herb Legii jest najgłośniejszy w Polsce, ale nie jedyny. W jego cieniu toczyła się walka o logo Jagiellonii Białystok. Ostateczne rozstrzygnięcie jest takie samo jak w przypadku klubu z Warszawy - powrót do starego, historycznego znaku. Zupełnie inne stanowisko zajęli jednak kibice. Gdy Wojciech Baranowski, przedstawiciel Białostockiego Klubu Sportowego Jagiellonia, właściciela praw do używanego poprzednio znaku, zażądał pieniędzy od klubu piłkarskiego za korzystanie z herbu, fani uznali jego postulaty za niemożliwe do spełnienia. W czasie przeciągających się negocjacji sami nawoływali do powrotu do historycznego znaku z 1932 roku. Być może w Białymstoku sytuacja była prostsza dlatego, że ostatnia modyfikacja herbu dokonana została w latach 90. Znak nie zdążył obrosnąć legendą.

Dać się pokroić

Największym wstydem dla kibica jest utrata flagi i szalika w stadionowej zadymie. Później takie zdobyczne flagi są wieszane do góry nogami na ogrodzeniu wokół trybun, szaliki zaś płoną ku większemu pognębieniu i sromocie wrogów. W barwach klubowych kibice występują na wszelkich uroczystościach patriotycznych, czy rocznicach ważnych wydarzeń. Za nieodpowiednie barwy koszulki czy szalika można dostać nożem pod żebra na ulicy.

To już naprawdę lepiej na tych symbolach zarabiać.
Rzeczpospolita
KIBOL1922
PostWysłany: Czw 14:12, 25 Wrz 2008

KGHM Zagłębie Lubin z przychodami w wysokości 32,4 miliona złotych zajęło pierwsze miejsce w rankingu najbogatszych klubów w Polsce. Tuż za nim uplasowali się PGE GKS Bełchatów - 26,9 mln zł i LECH POZNAŃ - 25,0 mln zł. Przychody Ekstraklasa wzrosły w stosunku do ubiegłego roku o 23 miliony euro.

Ranking wziął pod uwagę przychody z trzech źródeł - z dnia meczu, praw transmisyjnych oraz komercyjnych. W analizie objęto drużyny, które w sezonie 2007/08 grały w Orange Ekstraklasie oraz w obecnej 1. lidze.



Klub z Lubina drugi raz z rzędu zajął czołową pozycję. Zasadniczy wpływ na to ma wsparcie głównego sponsora - grupy KGHM. Imponujący jest jednak również wzrost przychodów z dnia meczu, który wyniósł 108 proc. i dał klubowi 1,2 mln zł.

Dla porównania najbogatszym klubem w Europie po raz trzeci z rzędu jest Real Madryt - 351 mln euro, którego przychody z dnia meczu wyniosły 82,2 mln euro. Rekordzistą w tej dziedzinie pozostaje jednak Manchester United - 137,5 mln euro.

Najchętniej oglądane w Polsce były spotkania LECHa POZNAŃ. W sezonie 2007/08 jego mecze obserwowało średnio 18 010, co po 160 proc. wzroście dało klubowi 7,1 mln zł przychodów.

Na wiernych kibiców nie mogą narzekać również piłkarze Wisły Kraków. Frekwencja na meczach "Białej Gwiazdy" wzrosła o ponad 50 proc., a stadion wykorzystywany był w ponad 96 proc. Pomimo tego przychody klubu spadły o ponad 14 proc., na co największy wpływ miało zmniejszenie wpływów ze źródeł komercyjnych.

Spadek w rankingu zaliczyła również Legia Warszawa. Przyczyniło się do tego zarówno wycofanie się sponsora głównego, ale także kłopoty z kibicami, którzy przestali przychodzą na stadion.

Ciekawym przykładem jest Ruch Chorzów, który w rankingu pojawił się po raz pierwszy. Duży wpływ na to miało pojawienie się przychodów z transmisji telewizyjnych oraz 133 proc. wzrost z dnia meczu - frekwencja w zeszłym sezonie wzrosła o 43 proc.

Ekstraklasa na tle Europy zajmuje dwunaste miejsce - 63 mln euro. Na czele figuruje angielska Premier League - 2273 mln euro przed niemiecką Bundesligą - 1379 mln euro i hiszpańską Primera Division - 1326 mln euro.

Podobnie jak dla większości polskich klubów, również dla ekstraklasy przychody ze źródeł komercyjnych stanowiły największą część wpływów - 123,6 mln zł, na drugim miejscu natomiast są pieniądze z praw do transmisji - 49,4 mln zł.

Nie ulega jednak wątpliwości, że polska piłka klubowa się bogaci. W ubiegłym roku sumę przychodów ekstraklasy szacowano na 43 mln euro. Z mniejszych lig europejskich tylko austriacka zanotowała większą dynamikę wzrostu, na co zapewne wpłynęła organizacja turnieju mistrzostw Europy w 2008 roku.

Potencjał, zarówno w kontekście gospodarczym, jak i ludnościowym jest jednak znacznie większy i wskazuje na możliwość osiągania dużo większych przychodów - 866 mln euro, jeśli porównamy liczbę ludności i 226 mln euro, jeśli weźmiemy pod uwagę PKB.


gazeta.pl
KIBOL1922
PostWysłany: Pon 20:24, 22 Wrz 2008

Właściciel Polsatu Zbigniew Solorz–Żak zapowiada, że być może jeszcze w tym roku zainwestuje w jeden z polskich klubów piłkarskich. Wielce prawdopodobne jest, że będzie to Lechia Gdańsk.

O tym, że drugi obok ITI potentat medialny w kraju chciałby mieć drużynę piłkarską w Ekstraklasie mówi się już od kilku miesięcy. W poniedziałkowej "Gazecie Prawnej" prezes Solorz-Żak tłumaczy swój punkt widzenia.

- Uważam, że polska piłka nożna ma szanse być na europejskim poziomie. Ale potrzebuje pieniędzy. Zgłosiło się do mnie kilka klubów z prośbą o wsparcie na zasadzie sponsoringu. Jednak nie interesuje mnie tylko sam sponsoring, uważam, że to zwykłe przejadanie pieniędzy. Klub powinien na siebie zarabiać, prowadzić biznes, dzięki któremu będzie miał stałe dochody. Trzeba dokonać takich inwestycji, które to umożliwią.

Owe inwestycje byłby możliwe w Lechii Gdańsk (choć mówi się również o Śląsku Wrocław). W lipcu tego roku szef stacji spotkał się z władzami miasta oraz klubu. O chęci wejścia Polsatu w biało-zielonych informowali prezydent Paweł Adamowicz i prezes Lechii Maciej Turnowiecki. Klub z Gdańska Wrzeszcza musi stać się spółką akcyjną, jeśli chce w przyszłym sezonie grać w Ekstraklasie, a Polsat miałby w nią wejść jako główny inwestor (choć mówi się również o jednym z browarów i operatorze komórkowym). Z racji tego, że w spółkę weszłoby również miasto, radni muszą wydać w tej sprawie pozytywną decyzję. Głosowanie odbędzie się jesienią, a spółka miałaby powstać w grudniu.

- Sprawa powinna rozstrzygnąć się w tym roku – zdaje się potwierdzać ten plan właściciel Polsatu.

- Aktualnie trwają prace nad kształtem tego przedsięwzięcia, pojawiają się przy okazji różne wizje spółki. Tak jak przed zawarciem małżeństwa partnerzy muszą być do tego kroku przygotowani i zdecydowani, że tego właśnie chcą. Tu chodzi o przyszłość klubu, tego nie można podjąć w jeden dzień. Chcemy, żeby był to twór na lata – mówi "Wirtualnej Polsce" o zaawansowanych ja widać rozmowach z Polsatem prezes Lechii Maciej Turnowiecki.

Jak zapowiada prezes Solorz-Żak, w nowy klub byłby skłonny zainwestować kilkadziesiąt milionów złotych.

źródło: wp.pl
KIBOL1922
PostWysłany: Pią 13:26, 19 Wrz 2008

Potentat motoryzacyjny nie będzie już wspierał finansowo Piasta Gliwice - informuje Gazeta Wyborcza. Na razie nie zanosi się, aby śląski klub pozyskał w miejsce General Motors innego solidnego sponsora.
Powodem takiej decyzji szefów potentata motoryzacyjnego jest fatalna sytuacją na rynku motoryzacyjnym. -Na całym świecie sprzedaje się teraz mniej samochodów, więc firma szuka oszczędności. Tym samym nasze możliwości sponsoringu zmniejszają się. W tym roku nie ma szans na to, aby kontynuować współpracę z Piastem - mówi Wojciech Osoś z biura prasowego GM Polska.

W gliwickim klubie nikt nie ma pretensji do firmy. - Pretensji do naszych partnerów nie mam, mieli prawo do takiej decyzji - mówi prezes Piasta Jacek Krzyżanowski. W miejsce General Motors ma przyjść inna solidna firma, która będzie w stanie zapewnić klubowi solidny budżet. Na razie jednak nikt na horyzoncie się nie pojawił... W tej sytuacji, większościowym udziałowcem klubu będzie miasto Gliwice.
KIBOL1922
PostWysłany: Pią 13:24, 19 Wrz 2008

Stadion Legii Warszawa przy ul. Łazienkowskiej 3 doczeka się w końcu modernizacji. Radni Warszawy zatwierdzili poprawkę do budżetu miasta, na mocy której na przebudowę obiektu przeznaczone będzie ok. 460 mln zł.

"Prawdopodobnie w ciągu dwóch tygodni podpisana zostanie umowa z Mostostalem i wkrótce ruszą prace budowlane" - zapewnił Wiesław Wilczyński, dyrektor biura Sportu i Rekreacji Urzędu miasta stołecznego Warszawy.

Za poprawką głosowało 32 z 47 radnych, 13 było przeciw, a dwóch wstrzymało się od głosu.
KIBOL1922
PostWysłany: Wto 13:14, 16 Wrz 2008

http://www.sport.pl/pilka/1,65046,5698278,Arboleda__Chce_grac_dla_Polski.html
KIBOL1922
PostWysłany: Śro 16:14, 03 Wrz 2008

http://www.sport.pl/pilka/1,70993,5654675,...chce_Lecha.html
KIBOL1922
PostWysłany: Śro 16:03, 03 Wrz 2008

Wojciech Kowalczyk odpowiada na zarzut Steca o tym, że przepił karierę. Chuj z tym kto ma rację, liczy się, że ktoś pojechał sobie po mopmanie:)

Właśnie usłyszałem od kolegi, że dziennikarze „Gazety Wyborczej” wzięli mnie sobie na cel – bredzą coś, że przepiłem karierę. Napisał to między innymi ten, co w telewizji występuje z jakimiś supłami na głowie. Może za mocno je sobie związał i mu krew do mózgu nie dopływa – nie wiem. W każdym razie ręce mi opadają - napisał Wojciech Kowalczyk w odpowiedzi na teksty, które ukazały się na portalu sport.pl. Jest więc ostra polemika ze wszystkimi dyrdymałami, które wypełzły spod palców dziennikarzy "Gazety Wyborczej". Zapraszamy do lektury, bo jest naprawdę interesująca...

________________________________________________________________________________
_________________



Właśnie usłyszałem od kolegi, że dziennikarze „Gazety Wyborczej” wzięli mnie sobie na cel – bredzą coś, że przepiłem karierę. Napisał to między innymi ten, co w telewizji występuje z jakimiś supłami na głowie. Może za mocno je sobie związał i mu krew do mózgu nie dopływa – nie wiem. W każdym razie ręce mi opadają.

Całe zamieszanie wzięło się stąd, że niby inteligentnie ludzie (w końcu zatrudnieni w dużej redakcji) nie rozumieją prostego tekstu. W głośnym ostatnio wywiadzie nie powiedziałem, że picie alkoholu pomaga w karierze i kto więcej wypije, ten lepszy, tylko pytany o to, czy piłkarze piją, odpowiedziałem, że tak. Tak, piją. Co miałem kurwa powiedzieć? Że nie piją? Kłamać miałem? I wtedy byłoby w porządku? Super Wojtuś powiedziałeś?

Otóż piją. Powiedziałem też, że dobrzy piłkarze piją. Jak sądzicie – kto spotkał więcej piłkarzy w swoim życiu, ja czy ten z kudłami (sprawdziłbym jak się nazywa, ale szczerze mówiąc nie chce mi się szukać)? Podejrzewam, że mimo wszystko ja. I z doświadczenia wiem, że ci dobrzy piją – po prostu. Spotkałem przez całe swoje życie kilkuset piłkarzy, z czego KILKU niepijących. I byli słabi. To nie moja wina, że byli słabi, tylko ich. Gdyby zaczęli pić, też byliby słabi. Albo jeszcze słabsi. Ale nie pili tylko dlatego, że się bali, że ktoś się im przyjrzy, wyrzuci i tak dalej. Podam przykład – ilu dobrych kierowców widzieliście, którzy Puławską w Warszawie jeżdżą z maksymalną dozwoloną prędkością, 50 kilometrów na godzinę? Żadnego? No właśnie – zazwyczaj jak ktoś tyle jedzie, to jakaś spanikowana baba, która nie ma pojęcia o prowadzeniu samochodu i się boi. Dlatego jak ktoś mnie zapyta – czy dobrzy kierowcy jeżdżą zawsze z dozwoloną prędkością, to odpowiem, że nie. Zdarzyło mi się kilka razy w życiu jechać z kimś, kto nigdy nie przekraczał prędkości, ale zazwyczaj były to osoby w zasadzie nie potrafiące prowadzić.

Wy na pewno analogię rozumiecie, czy przemądrzalec z kudłami ją złapie – nie wiem. W każdym razie powtarzam – dobry piłkarz pije. Może się to komuś nie podobać, tylko po co obrażać się na rzeczywistość? Po każdym meczu piłkarze idą na imprezę. Nie mówię – idźcie na imprezę, będziecie najlepsi na świecie! Stwierdzam fakt, że chodzą i najlepsi, i najgorsi. Chodzi i Real Madryt, i jakieś gówienko z drugiej ligi. Z doświadczenia wiem, że im lepiej idzie, tym imprezy są huczniejsze – to chyba nikogo nie dziwi. Jak sądzicie, co się dzieje teraz w Zenicie? Kriżanac powiedział ostatnio, że jak Puchar UEFA zdobyli, to trzy dni pili non stop. A teraz sądzicie, że nie pili po ograniu Manchesteru United?

Naprawdę nie rozumiem – mam udawać, że tak nie jest? Jak ktoś pyta, to mam mówić: - Nie, nie ma żadnych imprez, przez całą swoją karierę próbowałem wyciągnąć gdzieś kolegów z zespołu, ale nigdy mi się nie udało? Sorry, ale to nie w moim stylu. Nie ja wyciągałem, tylko mnie wyciągali. W Hiszpanii to normalne. Głośno mówi o tym np. Jan Urban, ale jakoś nikt się go za to nie czepia. A też można powiedzieć, że przepił karierę – trzy gole Realowi strzelił, a potem dupa blada. Pewnie za dużo świętował. Jasne...

Wracając do sedna... Kudły napisały, że przepiłem karierę. Tak? Spytajcie o to Ferrera, Aragonesa albo Remona (prowadził Real Madryt nie tak dawno) – ciekawe, czy którykolwiek miał ze mną jakieś problemy związane z alkoholem. Wyrzucono mnie w życiu z jednego klubu, na Cyprze, a to dlatego, że domagałem się bardzo dużej sumy, jaką klub był mi winien. Oczywiście potem sprawę o tę kasę wygrałem. Nigdy w żadnym meczu nie grałem po pijaku. W jednym na kacu – w finale Pucharu Polski, trzy dni wcześniej zdobyliśmy mistrzostwo. Strzeliłem gola i zaliczyłem asystę. 2:0.

Pojawi się więc pytanie – w takim razie dlaczego tak szybko skończyłeś karierę? Szczerze? Bo mi się nie chciało. Taki już mam charakter, że jak mi się chce, to robię coś na maksa, ale jak mi się odechce... Wołami mnie nie zaciągniecie. I mnie się odechciało. Na samą myśl o kolejnych obozach przygotowawczych, zgrupowaniach, tygodniach w hotelu i tak dalej miałem odruch wymiotny. Po prostu zajebiście mi się odechciało grać. Przestało mi to sprawiać przyjemność. Gdybym trafił do Barcelony, to by mi się chciało. A dalej gdzieś tam się męczyć po średnich klubach – nie. Na przykład „Józek” (Juskowiak) ma inny charakter i męczył bułę prawie do czterdziestki, w Erzgebirge Aue. I fajnie. Ale ja wolałem sobie pojechać na grzyby. Naprawdę.

Są piłkarze, co rozmieniają się na drobne i chodzą z klubu do klubu, żeby dorobić. Ja już byłem zarobiony. Tyle. Jeśli zdaniem niektórych prawdziwym sportowcem byłbym wtedy, gdybym oszukiwał wszystkich (jak to robi trzy czwarte piłkarzy po trzydziestce, reszta pewnie ma pasję), że mi się chce i że świetnie się bawię na boisku, to dziękuję bardzo. Mówię szczerze – nie chciało mi się.

Potem, po dwóch latach odpoczywania, stwierdziłem, że jednak mi się nudzi i na chwilę wróciłem. Ale to już nie było to. Cypr (podobnie jak Las Palmas) to były kierunki czysto turystyczne. Lubię taki klimat, lubię jak jest ciepło. To pojechałem, poopalałem się, przy okazji strzeliłem trochę bramek i wróciłem. Bo znowu mi zapał minął.

Ale gdzie tu przepicie kariery, nie wiem. Bawiłem się – jasne. Tak jak wszyscy i ze wszystkimi. Zadzwonicie do Maciusia Żurawskiego i spytacie, czego się napił wczoraj, to nawet gdybym wygrzmocił cysternę whisky (jak pewnie 95 procent piłkarzy ligi greckiej po zakończonej kolejce), powie „wodę mineralną”. A ja się przyznam – byliśmy tu i tu, wypiłem cztery piwa. Z tych czterech w opowieściach oczywiście zrobi się szesnaście, bo skoro powiedział, że cztery, to znaczy, że zaniżył.

Kudły mogą tego nie przyjąć do wiadomości, bo wiedzą swoje. Teraz robią alkoholika z Boruca (tego samego, któremu bezwstydnie włażono w dupę, Artek jakiś wspaniały – Milan, Milano), bo niby coś tam układa się w całość. Ale przepraszam co? Że puścił szmatę, a kilka tygodni wcześniej się napił na zgrupowaniu? Hahaha. Ciekawe w takim razie jak nawalić się musiał Cech w czasie Euro 2008, że tak zawalił gola... To jest właśnie typowe polskie rozumowanie – słaby, bo pije, dobry, bo nie pije. Jeszcze raz powtórzę – jak Małysz straci formę, to powiedzą, że zaczął pić. A jak odzyska – że przestał.

Poza tym – dlaczego kudły nie atakują na przykład Tomasza Majewskiego. Chłopak szczerze przyznaje, że jego ulubiony napój to piwo, ale wódkę też lubi. Co, nie wypada mistrza olimpijskiego krytykować? Trzeba zaczekać aż za cztery lata nie załapie się na podium? Wtedy pewnie się okaże, że to przez alkohol. A jak nie daj Boże skończy karierę, bo poczuje, że chce się zająć pieleniem ogródka, to wyjdzie na to, że w ogóle się stoczył.

Pozdrawiam rozsądnych,
Wojciech Kowalczyk

http://www.weszlo.com/news/999
KIBOL1922
PostWysłany: Śro 15:57, 03 Wrz 2008

Ekstraklasa: Po co komu Bełchatów?

Obserwując z trybun mecz PGE GKS - ŁKS, można było dojść do ponurego wniosku, że w Bełchatowie traktują futbol jak biznes, ale pogrzebowy. Czyli uważają, że niezależnie od jakości usług popyt i tak będzie wzrastał.

W Bełchatowie zatrzymało się wszystko. Czas, postęp, spojrzenie na własną rolę w futbolowym świecie. Wciąż ci sami działacze (nie wyłączając skompromitowanych udziałem w aferze korupcyjnej) za pieniądze wciąż tego samego - państwowego! - sponsora stwarzają wciąż te same złudzenia, że budują profesjonalny futbol. A w rzeczywistości tylko przejadają publiczne pieniądze. Przykładem - nie waham się użyć tego słowa - marnotrawstwa niech będzie transfer Pawła Magdonia, którego PGE GKS kupił z Wisły Płock za 350 tys. euro! Kto to jest? - zapytają niektórzy... To taki obrońca, który przez z górą półtora sezonu rozegrał mniej niż 20 spotkań.

Zaopatrzeni w niemałe i realizowane na czas kontrakty piłkarze po prostu bimbają sobie na wszystko. Dobrze wiedzą, że niezależnie od wyników ich konta będą w Bełchatowie puchły. Symbolem wygodnictwa jest Łukasz Garguła, który gra w PGE GKS już sześć lat, i ile razy wybucha w Polsce temat konieczności zmiany klubu (oczywiście - na lepszy) przez 27-letniego już pomocnika - tyle razy kończy się tak samo: Garguła zostaje. A ten sam Bełchatów, w którym znalazł go przed dwoma laty Leo Beenhakker, dziś staje się dla piłkarza reprezentacyjnym przekleństwem, bo holenderski trener już go po Euro nie zauważa. Kontuzja, z którą Garguła teraz się zmaga, nie ma tu znaczenia, bo kadra była powołana wcześniej.

Koledzy z boiska bardzo się zresztą do swojego lidera upodabniają. Nie będzie wielkiej przesady w stwierdzeniu, że cały zespół gra od lat dokładnie tak samo. Topornie, brzydko, bez uniesień, klasyczny enerdowski futbol. Jednorazowy wyskok w postaci wicemistrzostwa Polski przed rokiem to skutek: po pierwsze, nie bez przyczyny istniejącego przysłowia o wyjątkach potwierdzających regułę, po drugie, równie wielkiej, co niezrozumiałej wówczas słabości Wisły i Legii, po trzecie zaś, jedynego w karierze dłuższego błysku formy byłego piłkarza Radosława Matusiaka.

Spotkania piłkarskie konsekwentnie nie wywołują w mieścinie właściwie żadnego poruszenia. Te bite 2-3 tysiące widzów będą na trybunach zawsze. Można zresztą odnieść wrażenie, że fanom z Bełchatowa jest właściwie wszystko jedno - czy ich drużyna gra z Wisłą Kraków, czy w derbach regionu z Omegą Kleszczów. Stały elektorat i tak wie, w który weekend na stadionie przy ul. Sportowej jest mecz, więc frekwencja na trybunach w ogóle nie jest pochodną poziomu gry gospodarzy bądź klasy rywala, lecz wyłącznie pogody. Tylko deszcz jest w stanie zmienić liczbę kibiców.

Nawet trenera PGE GKS ma idealnego dla takiego klubu. To Paweł Janas, dla którego Bełchatów jest wreszcie wymarzonym miejscem w życiu. Ma święty spokój i niezachwianą pozycję, a na konferencjach prasowych prezentuje wciąż te same grymasy i pomruki.

Ekstraklasa wyleczyła się ostatnio z Wronek i Grodziska Wlkp. Kiedyś to samo stało się w Pniewach czy Mielcu. Może czas na Bełchatów...

Jacek Sarzało

Źródło: http://www.sport.pl/GW/1,75693,5645400,Eks..._komu_Belchatow
KIBOL1922
PostWysłany: Śro 15:48, 03 Wrz 2008

KOLEJNE KLUBY ZAMIESZANE W AFERĘ KORUPCYJNĄ

Wydział dyscypliny PZPN czeka na dokumenty z prokuratury, które pozwoliłyby wszcząć postępowanie dyscyplinarne w sprawie kolejnych klubów zamieszanych w aferę korupcyjną.

Jak twierdzi przewodniczący wydziału, Adam Gilarski do PZPN wpłynąć powinny dokumenty, które oprócz Jagiellonii, wobec której toczy się już postępowanie, obciążałyby jeszcze trzy, lub cztery kluby.

- Jestem po rozmowie z prokuratorami prowadzącymi śledztwo w sprawie korupcji w polskim futbolu i obecnie oczekujemy na materiały, na podstawie których będziemy mogli kontynuować pracę. Według moich informacji, w nowej transzy mogą znaleźć się
dokumenty obciążające jeszcze trzy, może cztery kluby najwyższej klasy rozgrywkowej. Poprosiłem prokuratorów, by już nie dzielili poszczególnych wątków, ale przekazali nam całość materiałów - powiedział Adam Gilarski.

http://futbol.pl/index_2501.php?a_2501=302...335b9093c008e46